wtorek, 4 września 2018

Tęsknię żywym ogniem. Nic Ci nie mówię, nie mam jak, wszystkie słowa stoją w płomieniach we wnęce mojej krtani, język czuje tylko drętwy dym. Jakiś popiół głuchych westchnień raz na jakiś czas łaskawie rozbrzmieje, ale słyszysz go jak szelest kwiatów w ogródku u sąsiadów za trzema parami okien, drzwiami, murem i płotem.
Próbowałam bez słów opowiedzieć Ci jeszcze o miłości, którą sama zalałam cysternami benzyny, paląc i śmiejąc się do rozpuku rzucając niedopałek za niedopałkiem. Pamiętam dumę, którą nosiłam jak największe klejnoty świata na całym moim ciele, czekając aż spłonie wszystko doszczędnie, aż twarz po drugiej stronie mostu wyostrzy się w bólu. Pamiętam zabawną pewność, że kilka godzin i po krzyku, a mija rok za rokiem, a jedyne co widzę to jak pięknie sama wyścieliłam sobie nigdy nie słabnący stos.
I widzę jak boleśnie nie zmienia się nic.
Ja smażę się w swoim piekle.
 
Ty odkrywasz nowe żyzne ziemie i piękne ogrody.


 
 
//