sobota, 30 czerwca 2012

hear me now

Nie poznaję siebie. To wszytko pewnie za sprawą tego, że wyjeżdżam, nie zachowywałabym się tak w przeciwnym razie. Rozszalałam się, znowu nie znam umiaru, znowu postępuję jak rozpieszczone dziecko, na nic wszystkie lekcje, nie uczę się na błędach. Stałam się obca sobie, mam wrażenie, że myśli w mojej głowie wcale nie należą do mnie. Rzeczy, które kiedyś były dla mnie ciężkie nawet do wyobrażenia dziś przychodzą mi z zaskakującą łatwością, niemalże na pstryknięcie palca.
I nawet poważnie zastanawiam się nad tym, co mówił A. Może ma rację, może nie mamy nic do stracenia. Może będzie dobrze. Nie przekonam się, jeśli ciągle będę tylko gdybać.

A teraz niech coś łaskawie sprowadzi mnie na ziemię i przekona, że to do mnie nie pasuje i nie powinnam tego robić. Byle szybko.




Mam dość poczucia winy i tkwienia w martwym punkcie, dość przeszłości teraz. Chcę iść do przodu, nie oglądać się za siebie, może to powinien być powód, dla którego powinnam się na to zgodzić. 


06:38
Godzinę temu wróciłyśmy do domu. Poznałam kogoś, ale nie tego mi teraz potrzeba. Przez chwilę było miło, wystarczy.

fever dream


Dobrze mi. Mimo dylematów, małego chaosu, to nawet słodsze, gdy nie wszystko przychodzi łatwo.






Piosenka idealnie komponuje się z czwartą nad ranem, kawą, papierosem, siedzeniem na parapecie, kotem na kolanach, mgłą i dźwiękami budzącego się dnia. Jest też idealna na bezsenność, okrucieństwa myśli, dylematy i wojny pomiędzy milionami moich ego. Magiczna.


czasami jej sylwetka przy wejściu
będzie do mnie mówić
skrzydło ptaka na oknie
czasami będę ją słyszał kiedy ona będzie spać
j e j    g o r ą c z k o w y    s e n

piątek, 29 czerwca 2012

where is my spirit

Marnuję czas. Nie bardzo nawet mam ochotę to zmieniać teraz. Jest nawet wygodnie, nie muszę się wysilać, starać, właściwie to nic nie muszę. Zamykam się w sobie, chowam pod kocem, udaję że tak mi lepiej. Może po prostu powoli dociera do mnie, że to ostatni miesiąc, że niebawem wszystko ulegnie całkowitej zmianie. Będzie w porządku, wiem to, chyba nawet nie boję się, choć pewnie tęsknota zabije mnie nie raz. Za bardzo przywiązuję się do ludzi, miejsc. Dawniej pewnie nie zrobiłoby to na mnie wielkiego wrażenia, no tak, dawniej. Dawniej było inaczej, trochę brakuje mi tamtej mnie, gdzie się podziała ta suka? Niechże ktoś zgasi moje uczucia, uśpi sentymenty. Albo chociaż cofnie czas. Cokolwiek, co wskrzesi dziewczynę, której mi brakuje. Którą kiedyś byłam.

Zawiodłam się na Niemcach, szkoda ich. Przegrana absolutnie nie zmienia mojego zdania o tej drużynie, to niesamowici piłkarze, udowodnili to nie raz. Cóż, mam nadzieję, że Hiszpania pokaże klasę i zdobędzie najwyższe trofeum. Oby! :-)





Ingrid Michaelson - All Love.

free

Czekam sobie na Łukasza z drożdżówkami, kawa, papierosy, jak ja lubię takie wieczory. Z niecierpliwością wyczekuję również dzisiejszego meczu, trzymam kciuki za Niemców, by w finale spotkały się moje dwie ulubione reprezentacje, byłoby ciekawie.
Rozleniwiam się coraz bardziej, wszystkie książki przeczytane, wszystkie nowe albumy wysłuchane, niedobrze - z nudów zaraz zacznę rozpamiętywać, grzebać we wszystkich niepotrzebnych mi teraz wspomnieniach.




czwartek, 28 czerwca 2012

trouble

Sztorm ustaje, wchłaniam spokój każdym skrawkiem ciała, wolno, dokładnie, milimetr po milimetrze. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie było w tym krzty rozkoszy.



.protect me from what i want.
pada.

środa, 27 czerwca 2012

bullshits

Nie przepadam za traceniem głowy, marnowaniem czasu, bywa jednak, że opór istniejący w mojej podświadomości rzadko jest na tyle silny, by przelać impuls na to, co robię. Nie wiem do czego się porównać, nie jestem pewna, czy w tym momencie istnieje coś, co w tym samym stopniu poddało się uczuciu beznadziejności. Jestem zmęczona moją historią, zatracam się w innych, słucham ludzi, czytam książki. Próbuję być jednocześnie psychologiem, spowiednikiem, przyjacielem - przede wszystkim przyjacielem. Ale potem i tak jest noc i moja własna historia powraca do mnie, jak bumerang, przywołuje wspomnienia, gniecie, szarpie, rozrywa. Według mojego ulubionego pisarza powinnam wrócić do przeszłości, stanąć z nią twarzą w twarz. Niejednokrotnie próbowałam wyobrazić sobie, jakby to spotkanie mogło wyglądać, ale nigdy nie starczyło mi odwagi, bo rzeczywiście to zrobić. Co bym powiedziała? Co bym zrobiła? Znając mnie i moją oschłość, obojętność, zdolność do uciekania, do tchórzostwa, stanęłabym na przeciw Niego i zwyczajnie zapytała, czy chce kawy, ile słodzi (tak, udałabym, że nie wiem, coby nie wyobrażał sobie, że dalej znam każdy pieprzony szczegół z jego życia) i pewnie miałby zdziwioną minę i tak samo, jak ja rozdrabniałby się dalej na temat kawy. Minęłoby nam popołudnie, wieczór, noc. Dopiero nocą rozbudzilibyśmy się, ośmielili po rozpoczęciu drugiej paczki papierosów, po wysłuchaniu wszystkich kawałków Dead By April, łącznie z powtórzeniem naszego ulubionego Promise Me. Teraz, gdy na moment wstrzymałam obrazy wyobraźni zdałam sobie sprawę, że pożegnanie się na dobre z Zahirem mogłoby okazać się za trudne. Cóż. Po godzinie wpatrywania się w Jego twarz, wmówiłabym sobie w końcu, jak cholernie go nienawidzę i wyszłabym powtarzając, że to już wreszcie koniec, jak modlitwę z błogością i lekkością w sobie, efektem niemalże tak kojącym, jaki może odczuć grzesznik po wyjściu od konfesjonału.
Popieprzyło mnie.

piątek, 22 czerwca 2012

AWESOME

Kolejne wspaniałe wydarzenie w moim życiu. Cudowny koncert, cudowne wspomnienia, cudowni ludzie, z którymi mogłam dzielić się tą chwilą, z pewnością zapamiętam to doskonale. The Flatliners - nie zawiedli mnie! Zakochałam się w nich całkiem niedawno, to jedno z moich ostatnich odkryć muzycznych, niesamowita energia, głos, muzyka, cały zespół bardzo mi się spodobał, bez reszty skradli moje serce, nie mogę przestać ich słuchać! Oszalałam na ich punkcie, całkowicie uzasadnienie. Mamy nawet z nimi zdjęcie, bardzo sympatyczni, pozytywnie pierdolnięci mężczyźni! 
Rise Against. Wyczekiwałam ich potwornie, jeden z moich ulubionych zespołów. Wiedziałam, że będzie dobrze, że oszaleję, ale to, co się działo przerosło moje najśmielsze oczekiwania!
Magia, inaczej nie potrafię tego opisać. Czułam się, jak zaczarowana, jak gdybym nagle znalazła się w innym wymiarze. Głos Tima, każdy dźwięk - wszystko wzbudziło we mnie pozytywne emocje.
Pokochałam również Warszawę. Może nie było na to zbyt wiele czasu, ponieważ musiałyśmy jak najszybciej wracać do domu (zdjęcie szwów, tak - to znowu pokrzyżowało mi część planu, na szczęście nie całego!), ale wystarczyło, by przekonać się do stolicy, za którą szczerze mówiąc wcześniej nie przepadałam. Lubię spokój, ciszę, więc większe miasta zawsze budziły we mnie trwogę. Do niedawna. Teraz najchętniej pozmieniałabym wiele rzeczy, ale to już wkrótce. Póki co jestem tutaj i muszę czym prędzej z tego korzystać, bardziej i bardziej.
Podróż w pociągu dostarczyła nam mnóstwo śmiechu i czas wydawał się mijać zdecydowanie za szybko. Począwszy od pana konduktora, którego serdecznie pozdrawiam, przemiły pan! Zakończywszy na cyckach w oknie wagonu. Nie, nie pytajcie o szczegóły, hahaha.
Radość mnie rozpiera, naładowałam baterie, pozytywnie się nastroiłam, zdawać się może, że euforia towarzysząca mi w Warszawie nie sprzyjała głębokim przemyśleniom - błąd. Znowu odkryłam kilka sekretów o sobie samej, znowu mam większą świadomość tego, kim jestem i tego, co chcę robić dalej. Nie jestem człowiekiem, który łatwo się poddaje, a życie jest cudowne, że mało kto posiada tak rozbudowaną wyobraźnię, by mógł sobie to przyswoić. Jeśli potrafisz sobie coś wyobrazić, potrafisz tego również dokonać. Największa z prawd.






i ' m     n o t     s c a r e d
t r y   t o    b e    l i k e    m e 
i  ' m    c l o s e    t o    y o u   

środa, 20 czerwca 2012

BEFORE CONCERT

Zostały mi tu niecałe dwa miesiące. Tylko. Nie chcę się do Ciebie przywiązywać, nie chcę czuć, że bez Ciebie się nie odnajdę, że zatęsknię się na śmierć, nie chcę się w Tobie zakochać. Ogarnij się! Zacznij być kretynem!
Ratunku.

Warszawa jutro z samego rana, wraz z Anitą i Agatą, a późnij również z Anną i Łukaszem. Koncert Rise Against i The Flatliners, tak się cieszę! Szkoda, że musimy wracać następnego dnia, z chęcią zostałabym dłużej w stolicy, cóż - na pewno szybko zawitamy tam ponownie.
Jako, że biedna Aleksandra nie może nam towarzyszyć jutro, obiecałam jej, że gdy zagrają "Swing Life Away" dorwę jakąś fajną dupę i ją pocałuję! Hahaha, słowa dotrzymam, jakżeby inaczej!







Niechże będzie - pomyślę o Tobie jutro raz. Albo dwa. Najwyżej trzy.
Czy tam miliard. ^^

piątek, 15 czerwca 2012

WHAT IF

Spodziewałam się, że kiedy to wszystko ruszy pełną parą nie będzie mi łatwo, jednakże sama jestem pod wrażeniem tego, jak potrafię sobie z tym poradzić, zacisnąć zęby i znieść najgorszy ból. Oczywiście, wysysa to ze mnie dużo energii, ten rok jest / będzie jednym z najtrudniejszych - przeprowadzka, operacja, przygotowania do niej.
Dzisiaj założyli mi kilka szwów po obu stronach, mój kochany pan doktor stwierdził, że jestem bardzo dzielna! Haha. Siedzę więc w domu cały weekend, znieczulenie minęło, ból jest nie do zniesienia, jedyne o czym marzę, to porządny sen.
Cały czas nie wierzę w moją postawę, przynajmniej w tej kwestii potrafię stuprocentowo zmobilizować się do działania i nie przejmować się, nawet tym potwornym bólem.
Oni dają mi nieustannie motywację. Jak to cudownie mieć przy sobie ludzi, którzy są blisko, wspierają, dzięki nim, wiem że wszystko będzie dobrze, wiem, że nie ma czego się bać i ze wszystkim sobie poradzę.

By wreszcie pożegnać się z Zahirem muszę dokładnie wyspowiadać się przed samą sobą. Wypunktować myśli, pogodzić się. Ze mną i z Tobą. Mam jeden cel - znaleźć światło, "energię miłości" i podzielić ją na człowieka - każdego z osobna. Widziałam w sobie zło, widziałam wszystko patrząc w dół, w głąb mnie, prosto w oczy wnętrzu czarnej dziury. Dziura zanika, zaczynają pochłaniać ją kolory, żywa wiosna, zielona trawa.
I wszystko dzięki Niemu.


poniedziałek, 11 czerwca 2012

DREAM CATCH ME

Grzech we mnie rozrasta się, każda moja myśl krąży wokół niego, jak ćma wokół światła - pięknie i bogato zdobionej lampy. Jest cicho, za cicho, niebezpiecznie. Czuję się przez tę trwogę starą, rozgoryczoną kobietą, starającą się schować cały niedostatek uczuć w przesadnej elegancji, w każdym papierosie bądź lampce wina. Czy jest coś, co mogłoby sprawić, że ciepło drgnie we mnie, czy jest coś, co pozwoli mojej duszy wypłynąć na wierzch i odetchnąć?
Znajduję się właśnie na granicy szaleństwa, twoja twarz jest tak blisko mnie, gdy tylko zamknę oczy. Mam na rękach krew, wiem że to nasza. Ilekroć się przebudzę czuję jej metaliczny posmak w ustach. Z każdym otwarciem oczu cały wszechświat utwierdza mnie w przekonaniu, że zniszczyłam wszystko, co najlepsze, dokańczając tę misję okrutnym mordem nad własnym istnieniem.
I wszystko, co uśpione, wszystko, co żywe, wszystko złe i dobre, wszystko, co wysoko i nisko, wszystko dla mnie Tobą, wszystko to Ty.
Jakim prawem?





dream catch me, 
dream catch me when i fall


.. or else i won't come back at all

czwartek, 7 czerwca 2012

ZAHIR

Kawiarnie pachną samotnością. Wszytko w tym świecie na swój sposób zdaje się być tak chłodno wyobcowane, kruszejące. Drogi są nierówne, pełne skrzyżowań, a ja już na starce zgubiłam mapę. To wszystko wyjaśnia, czy pozwolisz, że się tym usprawiedliwię?
Pamiętam taki dzień, zimny, wietrzny, chyba nawet trochę padało. Wsiadłam w autobus, w głowie miałam kocioł, myśli przeganiały się, zrobiło mi się od nich gorąco. Nie byłam niczego pewna, nie byłam przekonana, co zrobię dalej po wyjściu z autobusu. Wszystkie odpowiedzi znalazłam w oczach chłopca (jeśli mogę go tak nazwać, zważywszy na to, że mógł być w moim wieku, ale jakie to ma znaczenie), którego spojrzenie przeszyło mnie na wylot, którego zapewne nie jestem w stanie teraz ubrać w słowa. W każdym razie mój mózg przyswoił sobie ważną informację - pewne rzeczy po prostu są, nie zmienię ich. Mogę toczyć wojny sama ze sobą, z moimi uczuciami, nie wygram. Nie odwyknę od porannej, nocnej ani tych w środku dnia kaw, nie zaprzestanę oddychać, nie skończę z innymi oczywistymi rzeczami i przede wszystkim - nie zapomnę o Tobie. Przeszłość uczyniła mnie innym człowiekiem, jestem jej za to wdzięczna.


Polecam książkę Paulo Coelho ,,Zahir". Zaraz zaleje mnie fala krytyki, jednak dalej będę upierać się przy swoim, Coelho jest niesamowitym pisarzem. Wszystkie jego słowa trafiają we mnie, jak pioruny, a ta książka jest bez wątpienia moją ulubioną jego autorstwa. Znalazłam w niej siebie.
I Ciebie.

Zahir - w języku arabskim znaczy widoczny, obecny, niemogący ujść uwagi. Może to być istota lub przedmiot. Gdy człowiek napotka go na swej drodze, zacznie on zajmować jego umysł, aż opanuje go w pełni. Wówczas nie będzie w stanie myśleć o niczym innym. Uznaje się to za oznakę świętości bądź szaleństwa. Zahir jest również utożsamiany z demonem opętania.



Jesteś moim Zahirem, na zawsze.


poniedziałek, 4 czerwca 2012

CHILDREN

Uwielbiam małe dzieci. Mają w sobie taką naturalną bezpretensjonalność, są szczere, nie rozpamiętują złego, wystarczy im podanie ręki i krótkie 'zgoda', by całkowicie rzucić w zapomnienie konflikt o ulubioną zabawkę. A ileż szczęścia może dać taka malutka istota! Pewnie nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić.
Mam za sobą męczący weekend, poproszę tygodniowy urlop od życia, o. Mam tyle rzeczy zaplanowanych w głowie, a ciągle doba ma za mało godzin, a mnie samej czasami nie wystarcza na to wszystko energii. To już chyba nie lenistwo, choruję ostatnio na zwyczajną niemoc. Wykańczają mnie przygotowania do grudnia, nie ma dnia bym o tym nie myślała, to nie strach, po prostu jestem tym już wykończona, chcę to już za sobą. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale to pewnie też w jakimś chorym stopniu jest przyczyną wszystkiego innego, coś składa się na coś, i tak cały czas, błędne koło. Męczą mnie też ludzie, nawet ich dobre intencje, nie - nie mam na myśli osób pierwszoplanowych w moim życiu.
Ani się obejrzę, nie będzie mnie tutaj i wszystko zmieni się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, chyba tego teraz potrzebuję. Zmiany. Dość gnicia w tej toksynie, dość kiszenia mózgu, jestem wolna, w każdym znaczeniu tego słowa - nie mogę o tym zapomnieć.





Niektóre historie są niedokończone, jakby zostały przerwane w połowie. A wtedy tkwią tym mocniej 
w nas, bo kiedy nie zamkniemy jakiegoś etapu, nie możemy przejść do następnego.