Nie pojmuję wielkości ziarna bólu, które pęcznieje we mnie. Jedna rozmowa z Nim, znowu czuję się, jak bańka mydlana - nie minie chwila, dotkniesz mnie i pęknę. Zamień moje czucie na butelkę wódki, lub cokolwiek innego, co pozwoli mi na moment zapomnieć, że znowu tu jesteś. Panikuję, boję się tak cholernie, to nigdy nie minie. Jeśli miłość jest dobra, to na pewno nie ona nas łączy, popatrz na nas. Znamy swoje słabe punkty, wykorzystujemy to, zabijamy. Nawet jeśli boli, to przecież trzyma przy życiu, na tym to polega, to nazywamy sztuką.
Teraz jestem tylko pustym ciałem i mam ochotę sama się dobić, ile jestem w stanie wytrzymywać, gdy to znowu wraca? Ty wracasz. Trzymasz nóż przy moim gardle, śpiewasz mi kołysanki, nie zasnę. Mam noc z serii tych, kiedy czuję się, jak gówno, gdy jestem tak sparaliżowana, że ledwo unoszę rękę po kubek z kawą, ledwo połykam każdy łyk.
"Będę o Tobie myślał" - głupie słowa, a jak żadne inne od dawna pokruszyły mnie na drobne. Minęło tyle czasu, nie zapomniałam niczego, zawsze mam czas dla Ciebie.
Może nie powinnam się bać, nie możesz mnie zabić drugi raz.