wtorek, 31 lipca 2012

sign

Mam wielką nadzieję, że niebo po którym stąpam szybko nie pęknie, że wszystko, co tchnęło we mnie życie nie odejdzie za prędko. Dobranoc.
16 dni.

















 show
me
your
sign




niedziela, 29 lipca 2012

happiness

Mam za sobą intensywne dni, tak jak sobie obiecałam - przed wyjazdem robię wszystko, by nie tęsknić za mocno i nie za szybko. Pokomplikowały mi się plany z Woodstockiem, wypadło mi coś naprawdę ważnego pierwszego sierpnia i nie jestem w stanie tego poświęcić, możliwe że nawet nie chcę. Najprawdopodobniej dojadę drugiego wieczorem, znalazłam godnego towarzysza na dziewięciogodzinną drogę w pociągu. Jeśli coś mi się odwidzi, to zostanę tutaj z Anną, razem z jej wolną chatką, zapasem kawy, papierosów. Co brzmi równie atrakcyjnie.
Jest cholernie dobrze. Poznałam tyle nowych, ciekawych, intrygujących ludzi, mam nadzieję, że na dłużej zostaną w moim życiu. Są też tacy, których odkrywam od nowa, ich dotąd mi nieznane twarze, szczerość, przede wszystkim szczerość sprawia, że zaczynam się przywiązywać. Co i tak pewnie nie wyjdzie mi na zdrowie, wyjeżdżam, już szesnastego sierpnia, czasami o tym zapominam. Pojawię się tutaj dopiero na przełomie końca września i początku października. 
Właściwie - nie mogę doczekać się powiewu nowości, wielkiego miasta, innych ludzi. Większa część mnie niezmiernie się cieszy, a pozostałą i tak ledwo co słyszę. 

Mimo drobiazgów, kompletnie nieistotnych, jestem pewna, że nie wymyśliłabym sobie lepszego życia.



cześć jestem Nadia i lubię oglądać bajki z Pauą


 





sobota, 21 lipca 2012


Wiecie co jest moją ulubioną ekstazą? Moja Matka. Nikt, jak ona nie karmi mnie taką dawką euforii.

piątek, 20 lipca 2012

keeper

Próbuję nie być żadnym jego końcem, rozumiesz. Uczucia grają teraz role zbędnych, zepsutych zabawek, przynajmniej te moje. Może źle to zabrzmi, może chłodno - nie dbam o to - tak jest mi wygodniej, to jak chodzenie po letniej, nagrzanej łące. To nic wielkiego. Potrzebne było mi ciepłe i miękkie serce, bo takie najprościej spoić strachem i zabić. Chciałam tylko w żyznej ziemi - Tobie - zasiać nicość. Wszystko po to, by po chwili pójść dalej, odejść na zawsze, na zawsze zapomnieć.
Starłam w pył kolejne dusze.


Młodo umrę, spalą mnie na stosie za moje szaleństwa. 







A już jutro wreszcie zobaczę moją kochaną Mamcię. Niby tydzień, a stęskniłam się w cholerę.



czwartek, 19 lipca 2012

night with yellowcard



" spokój ponad kwitnieniem rozpostarty,
a tego nie można słowami - tylko ciszą. "










i should've told you everything

środa, 18 lipca 2012

alien










she has two arms to hold me
and four legs to wrap around me
she's not your typical girlfriend 

SHE'S MY ALIEN

poniedziałek, 16 lipca 2012

art


Jestem dziś prawdziwa dama, słuchającą pięknych francuskich melodii, cieszącą oczy dziełami najwybitniejszych artystów. Zawsze marzyłam o tym, by umieć malować. Zazdrościłam tym, którym z łatwością lub nie, wszystko jedno, przychodziło dokładne oddanie rzeczywistości na papierze, płótnie. Dzisiaj zdecydowanie mocniej przemawia do mnie abstrakcja. Moje oczy interpretuja ja na swój własny niewymuszony sposób. Ile dusz błąka się po każdym pociągnięciu pędzlem, zarysie ołówka, ile serc zgniło w pięknych, złotych ramach. Na próżno.








just
let
it
be

niedziela, 15 lipca 2012

garden

Myślę, że przeżywam coś ważnego. Że to może być przełomowy moment w moim życiu, a na pewno jego początek. Dokopuję się do grobowca, w którym pochowano dziewczynę, która kiedyś byłam. Czuję jak powracam, jak rosnę w siłę, jak strach we mnie ślepnie i kuleje, rozpada się.




i
want
you
to
hurt 
me

piątek, 13 lipca 2012

pain & pleasure


Potrzebuję kogoś silnego, kto byłby w stanie znieść najgorsze tortury, kogo mogłabym zabić. I kto zabiłby też mnie. Na chwilę. Po prostu chcę coś poczuć, a to chyba najłatwiej.






Anita z Łukaszem już śpia. Daję im czas do czwartej i budzę ich na kawę i fajki. Niech sami zobacza, jak jest pięknie o tej porze.

czwartek, 12 lipca 2012

change

Czuję się nieśmiertelnie, a to sprawia, że z odwaga wychodzę na przeciw rzeczom, w których wreszcie nie pokładam nadziei. Wcześniej bałam się rozczarowania oraz tego, że trudno będzie mi poskładać wszystko w spójna całość. Zwątpiłam w sama siebie, w to kim jestem, pozwalając tym samym, by strach, niepewność i ślepa wiara w coś, co dawno przestało istnieć przejęły nade mna całkowita władzę. Wyleczyłam się z wszystkich słabości, wskrzesiłam wszystkie dobre obumierające  uczucia. 

I jest mi szalenie dobrze.






♫ Deftones - Change.mp3

środa, 11 lipca 2012

early morning

Wczesny poranek z perspektywy mojego okna, zdjęcie z przed chwili. Dzień się obudził, pora spać. Nic się nie zmieniło, jest mi cudownie, mam nadzieję, że wszyscy śpicie dobrze.





Nap­rawdę są ta­kie dni, w których ma­my wszystko. 

wtorek, 10 lipca 2012

gap

Piątek - (niby) koncert, miasto, sobota - urodziny Aleksandry, powroty do domu rowerem o czwartej rano, lubię! Niedziela - miało być ognisko, zbierało się na burzę, więc zostaliśmy w domu, kibicując wcześniej naszym siatkarzom, którzy ostatecznie pokonali trzy do zera reprezentację USA, wygrywając tym samym Ligę Światową!
Miły wieczór, miła noc, jesteśmy trochę popierdoleni i dobrze! Za to dzisiaj czuję się bardzo nie ok, mdli mnie od samego rana. Kreto, zrobił pyszną jajecznicę na śniadanie, nawet Maurycy pokusił się o skosztowanie i chyba mu smakowało! Potem czekaliśmy na Anitę i Annę, coby popływać w stawie, ale długo zeszło im na mieście i ostatecznie pojechałam z Kretem nad okoliczny, niewielki zbiornik wodny, dawno tam nie byłam, oprócz jeszcze większego syfu nic się nie zmieniło. 
Trochę pospałam, niedawno wstałam, a właściwie zostałam brutalnie obudzona przez Patrycję i Annę błyszczykowymi, obślizgłymi buziakami, które odcisnęły chyba wszędzie, potwory! A teraz herbata, The Kooks, rozmowy nocą i takie tam, hehe. 


niedziela, 8 lipca 2012

fast

Oh, ah, oh, ah. Jakże barwny i słodki świat stał się dla mnie w przeciągu ostatnich dni. Mój wyborny humor utrzymuje się już dość długo i nic nie zanosi się na to, by mogło to ulec zmianie. Nawet teraz nie potrafię przestać szczerzyć się sama do siebie, jest tak błogo i cudownie. Powodów można by doszukać się wszędzie, dosłownie. Leżą tak blisko nas, ale czasami jesteśmy zbyt leniwi, by trochę szerzej otworzyć oczy. Cenna uwaga - korzystamy z życia, oddzielamy się od wszelakich toksyn, uwierzcie, nie jest to tak trudne, jak się wydaje!
Bardzo dobry weekend mija. Nie marnujemy czasu, bawimy się, jesteśmy razem. Wczorajszy wypad na miasto zaliczam do udanych, nie byłam na koncercie, znacznie ciekawsze wydawało mi się konsumowanie wina w dobrym towarzystwie, co nie przeszkodziło mi w poznaniu chłopaków z łódzkiej kapeli, hahaha - sympatycznie, sympatycznie! Wróciłyśmy do domu po czwartej, całkowicie wykończone, zasnęłam ledwo dopijając herbatę.
Dzisiaj urodziny Patrycji i Oli, kolejna noc z moimi potworkami, can't wait. I na niedzielę też są już plany, ognisko i będzie też wyczekiwany przez babcię Kret z Igsonem, haha. 






she said LOVE IT ALL, LOVE IT ALL

czwartek, 5 lipca 2012

seaside

Od trzech pieprzonych lat nigdy nie czułam się tak samo, jak teraz. Mam wrażenie, jakbym zasnęła na jakiś czas mocnym snem i teraz właśnie otwieram oczy, żyję, śmieję się, podziwiam wszystko wokół. Nie obchodzi mnie nic, co za mną, nie stanowi to dla mnie żadnej świętości, moja pamięć o Tobie nie jest już moim ulubionym miejscem. Weź wszystko, co chcesz, zrób co chcesz, spal, zniszcz, zabij, nie jestem w stanie poczuć nic, całkowicie nic. Jak pięknie jest się obudzić,
uśmiechać, nie bać się spojrzeć na słońce. Popatrzeć na siebie i nie widzieć już zbłąkanego i zaszczutego więźnia. Popatrzeć na siebie i czuć się tak prawdziwie wolnym, zupełnie niezależnym od tęsknoty i uczucia pustki. To śmieszne - mieli rację, widzę to z perspektywy czasu. Ale jestem niezmiernie wdzięczna losowi, niczego nie żałuję, cholera - byłabym hipokrytką, gdybym napisała, jak to Cię nienawidzę, i jak usiłuję wymazać Cię z pamięci. Nieprawda. Nie darzę Cię żadną nienawiścią, choć byłoby mi znacznie łatwiej. Ale to koniec, idę do przodu, nie zajmujesz już najwyższej półki w moim sercu, nie boję się dać sobie szansy i cieszyć się życiem. Patrz, właśnie to robię i idzie mi doskonale. Wiem, że też się cieszysz.
Oddałam się tak bardzo, że ciężko mi było odnaleźć drogę powrotną. Znalazłam ją. Znalazłam w sobie nieskończenie wiele siły i wiary i bardzo chciałabym się nimi z Wami podzielić, wiem jak bardzo potrzeba światu odrobiny ciepła i nadziei. Chętnie się podzielę, chętnie odmienię czyjeś życie, pobędę blisko, dopilnuję wszystkich snów. Chcę rozdać całe dobro, które mam w sobie.
Nieprawdopodobne, zgubiłam egoizm, nie zapomnijcie tego rozgłosić.





honestly, wish you luck

wtorek, 3 lipca 2012

belong here



Nic nie znaczy dla mnie tyle, co przyjaźń. Tworzymy razem historię, wszyscy razem jesteśmy, jak kula szczęścia o niezmierzonej mocy. Nie chcę wiedzieć, w jakiej pustce tonęłabym bez Was, potrzebuję każdego z osobna tak bardzo, że czasami strach mimowolnie opanowuje moje ciało i głowę i wtedy chcę tylko czuć Was blisko.