poniedziałek, 5 grudnia 2016


piątek, 21 października 2016

Nie mogłam znaleźć słów. Kilka wierszy zrodziłam na Twoją cześć, na kilka pożegnań, na parę dzień dobry. Ciągniesz mnie za język, a im dłużej i bardziej to robisz, tym więcej wody nabieram w usta. Nauczyłam się, że cisza zabija, ale słowa mogą przybierać postać jeszcze brutalniejszych katów. Jeszcze Ci mało? Wolę spokojniej popijać kawę i w milczeniu czytać złość z Twoich oczu. Obiecuję zasnąć po wszystkim na Twoim ramieniu, obiecuję o niczym nie pamiętać rano, nieważne ile razy w myślach mnie zabijesz. Niech ta ciężka cisza rozpuści całe nasze szarlataństwo, pozwól.


// Skunk Anansie - Hedonism //


środa, 24 sierpnia 2016

Długo nie pisałam z przyczyn bardziej i mniej oczywistych. Delektowałam się czasem spędzonym z przyjaciółmi, słońcem, radością z przebywania u babci na wsi z ludźmi, których kocham, a także głębszego odkrywania tych, których dopiero poznaję. Jestem zafascynowana życiem, jestem wdzięczna, spokojna i zwyczajnie szczęśliwa. Widzę i czuję, jak się zmieniam, tym lepsze jest to, że przemiany jakie we mnie zachodzą dostrzegają również ci, których mam szczęście mieć blisko siebie. Skupiam się na tym, co czuję i pozwalam przejmować temu kontrolę nad każdym aspektem w moim życiu. Wyzbyłam się większości lęków, zasypiam spokojnie i budzę się z uśmiechem, czy możecie sobie wyobrazić, jaki to luksus? Brzmi mało skomplikowanie, ale wiem jak wielka to sztuka dla kogoś, kto topił się w najmroczniejszych czarnościach. 
Dużo pomogła mi choroba, z którą się zmagam. Ciągle żartuję, że paradoksalnie uratowała moje życie, przestałam traktować ją jak przekleństwo, podniosłam broń i nie tylko walczę przeciwko niej, ale pomagam innym na tym polu bitwy. Wciąż pisze do mnie mnóstwo osób z prośbą o pomoc i robię, co mogę, by każdemu dać nadzieję i zrozumienie. Wiele osób czuje się zagubione, nie mają wsparcia od najbliższych, są postrzegani jako hipochondrycy, więc jeśli tylko mam okazję do tego, by pokrzepić kogoś dobrym słowem lub tak prostą chęcią zwyczajnego wysłuchania - robię to i angażuję się mocno. Moja potrzeba bycia potrzebną jest ostatnio w pełni nasycona, co sprawia mi niewyobrażalną radość. Tak niewiele czasem potrzeba, by pomóc drugiemu człowiekowi. 
Dodatkowo postanowiłam zadbać o swoje ciało. W związku z boreliozą już od dawna zmieniłam niektóre nawyki, ale do tego wszystkiego dołożyłam jeszcze siłownię. To dopiero frajda! Kiedy kupiłam karnet byłam sceptycznie nastawiona, sądziłam że - jak ze wszystkim w moim życiu, na każdej płaszczyźnie - szybko mi się znudzi i po kilku treningach temat odejdzie w zapomnienie. Na szczęście miło się zaskoczyłam, trwam mocno w swoim postanowieniu i jestem dumna z tego, jak dobrze mi idzie. To dopiero początek, ale widzę pierwsze efekty i czuję się jeszcze bardziej zmotywowana. 
Jedyne z czym ciągle walczę i idzie mi beznadziejnie to papierosy. Moja rutyna porannej kawy, spaceru, czy wieczoru z książką nie wyobraża sobie być zachwiana przez brak toksyn w moich płucach. To już swego rodzaju rytuały, które ciężko poddać zmianie, nawet tak - jakby mogło się wydawać - prostej. Najgorzej jest wtedy, kiedy natknę się na kogoś z kim mogę przesiadywać do piątej rano, śmiać się, rozmawiać o rzeczach mało i bardzo poważnych, odkrywać że kochamy te same dźwięki, że lubimy te same rzeczy - no jak tu nie zapalić? Czy bez tego cholernego dymu wirującego na tle uśpionego miasta to wszystko byłoby tak samo magiczne?
Moi duchowi przewodnicy są dla mnie łaskawi, jeśli chodzi chodzi o ludzi. Podsyłają mi tych najlepszych, z których każdy wnosi jakąś genialną wartość w moje życie. 
Ktoś, kto dobrze mnie zna od wielu lat zapytał mnie ostatnio dlaczego od dłuższego czasu nie mówię o przeszłości, nie zaglądam do niej, przecież zawsze byłam sentymentalna. Byłam i dalej jestem, uwielbiam swoje wspomnienia i ludzi ze wszystkich chwil w moim życiu, zwłaszcza tych, z którymi spędziłam więcej czasu i pokazałam sporą część lub całą siebie. Ale już rozumiem, jak ważne jest moje teraz, jak ważni są ludzie w tym teraz, jak mocno ich kocham i potrzebuję. Jak wiele znaczą i jak wypełniają każdą dziurę we mnie tym, co mają najlepsze w sobie. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna, nie mogłabym nie dostrzec tej magii. Bezeceństwem byłoby nie poddanie się jej. 


piątek, 10 czerwca 2016

Czuję jak się rozmrażam. Jak pojedyncze bryły lodu pękają we mnie. Długo żyłam jak królowa śniegu, niewzruszona na burze, zamieci, nawet przebłyski słońca. Zmroziłam w sobie wszystko, od pięt po czubek głowy, od wszystkich wrażliwości, przez każde beznadzieje, do ostatniej słabości. Oddałabym świat, by móc teraz pobiec do Ciebie i opowiedzieć Ci wszystko, by zrobić nam kawę i śmiać się, płakać, wspominać każdą sekundę radości, moich szaleństw, krzyków. To pierwszy raz od tego czasu, kiedy nie boję się wyznać, jak mi Ciebie brakuje. Dzieli nas już szmat czasu, ale nie uwierzyłbyś, jak codziennie, każdego pieprzonego dnia przemierzasz moje najlepsze i najgorsze myśli. Jeśli wciąż trzymasz w sobie nasze wspomnienia, proszę - nie bądź dla nich surowy. Nie musisz ich pielęgnować, być może już dawno jestem tylko sporadycznym obrazem za mgłą w Twojej głowie, drogi nożu w moim sercu. Nie chcę być tylko chwilą, która boli lub którą zamiata się pod dywan pamięci, bo wciąż kocham każdy sen o Tobie, nawet jeśli ginę w nim z Twojej ręki. 



// Mandy Moore - Cry.mp3 //

wtorek, 31 maja 2016





// i got my pen and thought that i'd write
a melody and line for you tonight
i think that's how i make things feel alright //




piątek, 22 kwietnia 2016

Bardzo chciałabym podziękować wszystkim za wiadomości dotyczące poprzedniej notki. Dziękuję chorym, którzy podzielili się metodami leczenia, dziękuję tym, którzy życzyli powrotu do zdrowia, dziękuję tym, którzy po prostu przeczytali i uświadomili siebie i swoich najbliższych, jak niebezpieczna jest to choroba. To szczególnie ważne teraz, kiedy robi się ciepło i łatwo o kleszcza. Sama już wyciągnęłam kilka ze swojego zwierzaka i zaopatrzyłam go w specjalną obrożę i spray, pomogło. :) Nie możemy też zapominać o naszych pupilach, one również są szczególnie narażone na boreliozę czy koinfekcje. Ja, jako że już chyba stałam się niemożliwie przewrażliwiona oglądam Oliego po każdym spacerze i przestrzegam wszystkich, by uważali i oglądali swoje ciała, jeśli spędzili jakiś czas na powietrzu. 
Cieszy mnie też fakt, że zaczęto dużo mówić o boreliozie w mediach. To budzi nadzieję, że nie pozostanie chorobą bez echa, że ludzie zaczną analizować problem i przestaną bagatelizować, że chorzy zaczną kojarzyć objawy i zaczną szukać problemu tam, gdzie rzeczywiście istnieje, zamiast odwiedzać miliard lekarzy i ciągle pozostawać bez diagnozy. 
Proszę, zwracajcie uwagę swoim bliskim, znajomym i przestrzegajcie ich. Niech nie lekceważą ukąszeń, niech od razu rozpoczynają leczenie, nim pojawią się niepokojące objawy. W ten sposób możecie ocalić komuś życie. 

DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ ZA KAŻDE CIEPŁE SŁOWO, ZA WSZYSTKIE WIADOMOŚCI. Mam nadzieję, że każdemu uda się wygrać z tą paskudą, chociaż droga ku temu jest niezwykle długa i żmudna. 


sobota, 26 marca 2016

Zbieram się z tą notką od bardzo dawna. Żałuję, że nie napisałam jej dużo wcześniej, bo być może udałoby się komuś pomóc, ale nie tracę nadziei, że i ta okaże się pożyteczna. Zainspirowana wywiadem z Avril Lavigne, którą spotkało dokładnie to samo postanowiłam, że i ja chcę w końcu zacząć o tym mówić, bo uważam, że to ważny temat, tak często i przez tak wielu ludzi kompletnie lekceważony. 
Lato 2014. Dużo wody, trawa, plaże, klasyczne wakacyjne miesiące spędzane z przyjaciółmi na słońcu. Pierwszy kleszcz w moim życiu, którego znalazłam na swoim ciele podczas wieczornego prysznica. Mama szybko go wyciągnęła, nie było po nim żadnego śladu, oprócz chwilowego hałasu, bo przecież jestem panikarą i jak to jakiś obleśny robal może bezkarnie wbijać mi się w skórę i sobie tam siedzieć, ble! Mama załatwiła sprawę i było po krzyku. Mija kilka dni, odwiedziny przyjaciół, siedzimy przy papierosie, moja przyjaciółka pyta mnie co mam pod udem. Przygląda się, mówi że to chyba kleszcz. Znowu panika, 'mamo, ratuj!', mama ponownie go wyciąga, kilka sekund i po akcji. Wszystko odchodzi w zupełne zapomnienie. Ot, zwykły głupi kleszcz - to zdarza się przecież tak wielu ludziom, żadna wielka sprawa. 
Mija jakiś czas. W miejscu, w którym był kleszcz jest jakaś czerwona plamka, myślę sobie 'na pewno niedługo zginie, spoko'. Na moich nogach zaczynają pojawiać się mniejsze i większe czerwone okręgi. Nie przyszło mi do głowy, że może mieć to jakikolwiek związek z tym obleśnym robalem. Chodziłam często nad wodę, sądziłam że to z tą wodą coś nie tak i że nim się obejrzę wszystko zniknie. Mąż mojej przyjaciółki, kiedy to zobaczył od razu stwierdził, że to borelioza i powinnam brać antybiotyki. Powiedział, że jego ciocia od wielu lat choruje i bywają naprawdę ciężkie dni. Koleżanka, która mnie odwiedziła powiedziała dokładnie to samo. 'Moja mama ma boreliozę, ma poważne problemy z nogą, zdarza się, że nie jest w stanie chodzić'. Rany! Ale spanikowałam! Bardzo się wystraszyłam, zaczęłam szperać w internecie i... Byłam przerażona. Udałam się na wizytę do mojego lekarza pierwszego kontaktu. Po rozmowie z nim ciągle płakałam, przeraziło mnie każde słowo, które padło z jego ust. Głupi, mały kleszcz i takie konsekwencje? Pocieszył mnie tym, że zakażenie jest we wczesnym stadium i mam wielkie szanse na wyleczenie. Przepisuje antybiotyki, pomógł mi znaleźć nawet najlepszego zakaźnika z Łodzi i chociaż początkowo myślałam, że to jakiś szaleniec, bo próbował mnie nastraszyć, z perspektywy czasu jestem mu wdzięczna, bo jako pierwszy z lekarzy uświadomił mnie, jak poważne konsekwencje niesie ze sobą ta choroba. 
Pierwsza wizyta u zakaźnika, przychodzę z wynikami badań, które niewątpliwie potwierdzają, że jestem chora (co jest niesamowitym szczęściem, ponieważ tylko u 30% chorych badania wychodzą pozytywne - im starsza borelioza, tym trudniej, ponieważ bakteria zaczyna się chować w mięśniach i tkankach). Zakaźnik mnie uspokaja - 'jest Pani całkowicie zdrowa, wzięła Pani szybko antybiotyki, proszę żyć spokojnie, borelioza w Pani przypadku nie da o sobie znać'. Mam mieszane uczucia. Po tym co usłyszałam od lekarza rodzinnego nie wierzę mu, ale wszyscy mówią, że jestem hipochondryczką i po prostu panikuję. Nie daje mi to spokoju, chociaż nie dzieje się nic, co mogłoby świadczyć o tym, że borelioza zaczyna dawać o sobie znak. Boję się, panikuję, nie przestaję grzebać w Internecie. 
Lato 2015. Koncerty z przyjaciółmi, cudowny czas, wszystko się układa, zapominam o tej chorobie. Aż do pewnego poranka, kiedy budzę się, ledwo udaje mi się zwlec z łóżka, moje nogi są całe zdrętwiałe, podobnie jak dłonie. Panika, totalna panika. Nie mam pojęcia, co się dzieje, to pierwszy raz w moim życiu, kiedy coś takiego mi się przytrafia. Mama podaje mi wszystkie witaminy, jakie tylko mamy w domu. Kolejny raz - wyrocznia Internet. Dwie opcje - nerwica lub borelioza. Ale jak to borelioza? Przecież lekarz mówił, że jestem zdrowa. Postanawiam odwiedzić go ponownie. Opisuję mu sytuację, cierpliwie słucha i pyta - 'czy w Pani życiu wszystko jest w porządku? według mnie objawy, o których Pani mówi są wynikiem depresji i nerwicy, czy nic się nie działo w Pani życiu ostatnimi czasy?' Mówię mu, że nawet jeśli coś się dzieje, to jestem bardzo pozytywną osobą i nie na długo pozwalam sobie na jakieś słabsze dni. Oznajmia, że nie jest w stanie mi pomóc, bo to absolutnie nie żadna borelioza, pisze coś na karteczce, zerkam na nią - skierowanie do psychiatry. Mówi, że nie chce robić ze mnie wariatki, ale potrzebuję pomocy specjalisty, ponieważ mam depresję. Jaką depresję? Wychodzę, wiem już na sto procent, że ten człowiek nie jest w stanie mi pomóc i zastanawiam się, co dalej. Może faktycznie potrzebuję pomocy psychiatry, psychologa? Może wyolbrzymiam, może przesadzam, nie wiem. Wykańcza mnie to, ponieważ widzę, że nikt nic nie rozumie, ja sama nie wiem co się ze mną dzieje, nawet najbliżsi zaczęli patrzeć na mnie jak na wariatkę, a ja po prostu tonęłam w bezsilności. Zaczęłam myśleć, że być może naprawdę mam nerwicę, depresję, czy cokolwiek o czym mówił zakaźnik. Poszłam do apteki, kupiłam tabletki na uspokojenie, melisę, coś na sen i miałam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Oczywiście nie wróciło. 
Niewiele czasu minęło, by zaczęły mi dolegać rzeczy, które wcześniej były mi obce. Okropne bóle mięśni, pleców, kilka nocy spałam na podłodze, myślałam że po prostu przeciążyłam kręgosłup. Straszne zmęczenie, które nie przechodziło nigdy. Bezsenność lub spanie całymi dobami na zmianę. Bóle głowy, brzucha, sztywność rąk, nóg, mrowienia, drętwienia. Zaczęły się też lęki, strach przed wychodzeniem z domu, przed ludźmi, doszło do tego, że kiedy wychodziłam z domu prawie mdlałam, trzęsłam się, dostawałam krwotoków z nosa i ataków paniki, które tylko potęgowały drętwienia, co było dla mnie wtedy najgorszym z objawów, czasami czułam, że już się nie ruszę. Myślałam, że wariuję. Wszyscy wokół zaczęli myśleć, że to chyba naprawdę nerwica bądź depresja, bowiem byłam po rozstaniu z chłopakiem, ale Bóg jeden wie, że przez to choróbsko nawet nie miałam czasu i okazji 'przeboleć' tego rozstania. Kompletnie o tym nie myślałam. 
Bywały lepsze i gorsze dni. Raz czułam się jak nowonarodzona, a raz jakbym była na łożu śmierci. Brzmi to dramatycznie, ale tak właśnie było. Przestałam rozmawiać o tym z większością ludzi, oprócz mamy, bo czułam się wyobcowana i widziałam, że nie ma nikogo, kto chociaż próbowałby rozumieć. Zaszyłam się w domu, czułam się słabo i bałam się, że po prostu padnę na ulicy. Każde wyjście z psem na spacer nawet pod blok zaczynało być wyzwaniem i ogromną dawką adrenaliny. Dobijało mnie to, zaczynałam być tym wszystkim zwyczajnie zmęczona. Tęskniłam za dawną sobą. 
Pewnego dnia wchodzę na Facebooka, jedna z polskich artystek udostępnia post swojego kolegi, w którym widnieje cała masa tabletek. Klikam, wchodzę, czytam. Mężczyzna zaczyna od opisywania objawów, które łudząco przypominają moje, czytam więc dalej z zaciekawieniem i nadzieją, że może wreszcie znajdę odpowiedź na to, co się ze mną dzieje. Dochodzę do słowa, które już nie jest mi obce - BORELIOZA. Mężczyzna opisuje nawet sytuację, kiedy udaje się do zakaźnika, a ten kieruje go do psychiatry. Piszę do niego. Mam masę pytań. Okazuje się, że nie da się tego wyleczyć jedną, czy dwoma seriami antybiotyków. Podsyła mi linki do Facebookowych grup ludzi, którzy również chorują, oczywiście dołączam. Poznaję setki przypadków, takich jak moje. Te same sytuacje - lekarze, którzy kierują do psychiatrów, ludzie którzy w oczach bliskich stali się wariatami, hipochondrykami i panikarzami. Dowiaduję się, że leczy się to metodą ILADS - długie miesiące brania antybiotyków, ziół, suplementów, aż do wyeliminowania objawów. Bez zastanowienia zaopatruję się najpierw we wszystko, co niezbędne przy leczeniu. Czystek, witaminy, czarnuszki, kurkumy, cuda wianki. Zaczęło być lepiej! Są jeszcze objawy, które często dają o sobie znać, bywa że pojawiają się nowe, ale widzę różnicę. Postanowiłam leczyć się również metodą ILADS, którą rozpoczynam na początku kwietnia. Ci wspaniali ludzie, których poznałam przez te grupy na Facebooku dzielą się swoimi doświadczeniami, polecają lekarzy, cieszę się, że na nich trafiłam. I jestem pewna, że uda mi się całkowicie to pokonać, odkąd lepiej znam wroga czuję się pewniej i mam w sobie więcej wiary i sił do walki, będzie dobrze! :)
Piszę o tym, ponieważ wiem jak wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji jakie niesie ze sobą zwykłe, małe ukąszenie przez kleszcza. Ja również zlekceważyłabym sytuację, gdyby nie ludzie, którzy szybko uświadomili mi, co to ze sobą niesie. Zdarzają się przypadki (wiem od ludzi z grupy na Facebooku), że ludzie całymi długimi latami błądzą po lekarzach w szukaniu odpowiedzi na swoje dolegliwości. Całymi latami męczą się, nie wiedząc co się dzieje. Szukając pomocy i zrozumienia. Najczęściej zostają po prostu lekceważeni lub kierowani do psychiatrów. Moja historia jest podobna, podobna jest Avril i pewnie tysięcy innych ludzi. Przerażające jest to, że większość lekarzy nie ma pojęcia o boreliozie, a jej rozpoznanie i leczenie to abstrakcja. Warto dodać, że kleszcz to nie tylko borelioza, ale i szereg koinfekcji, które są znacznie gorsze i problematyczniejsze w leczeniu. 
Jeśli mieliście kiedyś kleszcza lub nawet jeśli nie mieliście, ponieważ nimfy, których nie sposób dostrzec również zarażają, a podobno nawet komary, lub muchy końskie, macie podobne objawy, szukacie, nie rozumiecie, warto udać się do lekarza, który leczą metodą ILADS. Podkreślam, że zakaźnicy nie są w stanie pomóc, dla nich borelioza nie jest realnym zagrożeniem i uważają, że miesiąc brania antybiotyków jest w stanie całkowicie zapobiec jakimkolwiek objawom. Piszę to, bo uważam za bardzo istotny temat i tak jak ja przez przypadek trafiłam na post wcześniej wspomnianego mężczyzny na Facebooku, tak może teraz ktoś czytając tego posta zostanie odpowiednio nakierowany. Im później rozpoznana choroba, tym trudniejsza w leczeniu. 
Dziękuję wszystkim osobom z grupy, które dzielą się swoimi historiami i metodami walki, lekarzowi pierwszego kontaktu (ponieważ zapoznając się z innymi opisywanymi przypadkami prawie żaden lekarz nie znał konsekwencji boreliozy, a mój chociaż zmroził mi krew w żyłach bardzo mi pomógł i sporo wiedział) i przede wszystkim mojej Mamie, która musiała i dalej musi wysłuchiwać o wszystkim, co mi dolega i robi to niezwykle cierpliwie, za co ogromnie ją podziwiam, pomagała mi szukać i była w tym ze mną od początku, jest dalej i ogromnie mnie wspiera. 
Jeśli macie jakieś pytania, chętnie wszystkim odpowiem i pomogę! Najważniejszym dla mnie jest to, by borelioza przestała być lekceważona, by ludzie mieli świadomość, że mały kleszcz to nie jest 'nic takiego', bo to naprawdę może ocalić komuś życie. 

wtorek, 22 marca 2016

Jestem zakochana we wspomnieniach. Ten rodzaj miłości nie mija nigdy, żaden czas nie wyleczy ran, których nie ma. 

wtorek, 1 marca 2016

Romantyzuję sadomasochizm relacji, która nas łączy. Niech Ci to nie schlebia, prawdopodobnie dostrzegłabym miłość nawet w sposobie, w jaki krzyczysz na cały świat, kiedy prowadzisz. Nie jestem zakochana. Jesteś po prostu jak ja, a ja rzucam się pod pociąg trzymając się Ciebie. Bo jesteś szalony nie mniej niż dziewczyna, którą znasz najlepiej, mój drogi. A mnie rozczula obłęd w Twoich oczach. 
To nie jest łatwe i chociaż oboje wciąż łamiemy noże na własnych sercach zasypiamy ramię w ramię lub słowo w słowo śmiejąc się z krzywd, w jakie się bawimy. 
Nauczyłam się, że na zawsze są tylko słowa i krótkie chwile w mojej pamięci, więc jakkolwiek się to skończy obiecaj mi, że nigdy nie będziesz bał się wrócić, jeśli tylko stanę się godziną w Twojej głowie, do której zatęskni Ci serce. 


//  before you go, (please don't go) turn the big light off //

poniedziałek, 29 lutego 2016

Uciekam od ludzi. Znowu. Irytują mnie. Nigdy nie przechodziłam przez to, z czym zmagam się teraz, nie rozumiem tego i wiem, że nie poradzę sobie już sama. Nie śpię, męczą mnie napady lękowe i panika, która jest całkowicie poza moją kontrolą. Nie chcę pisać, jak to wygląda i jak mocno mnie to przeraża, bo na samą myśl o tym przechodzą mnie dreszcze, drętwieje całe ciało i robi mi się duszno. Boję się i nawet nie wiem czego. Jestem najszczęśliwsza na świecie albo umieram. Chciałabym więcej o tym napisać, ale zostawię to tylko w notesie, wiem że ciężko zrozumieć tę czerń, w której czasami tonę. 
Brakuje mi kogoś, kto znałby mnie na wylot, kto pomógłby mi to przetrwać, ale dawno już nikogo takiego nie ma w moim życiu. Brakuje mi tego.


// and well, i think i've gone mad
isn't that so sad?
forget my brain, remember my pain //
Nie mogę Ci powiedzieć, że Cię kocham, bo kocham Cię tak bardzo, że w gardle mi się to nie mieści.
[najpiękniejsze słowa, jak można usłyszeć, jakie trzeba przełknąć ciszą]

niedziela, 28 lutego 2016

Jestem tak szczęśliwa, że moje ataki paniki tworzą się z obaw, że znowu wypuszczę tę radość z rąk. Jeśli chcesz wiedzieć to dalej płaczę i śmieję się na zmianę, ale nauczyłam się milczeć, kiedy to konieczne. Nie używać słów jak bomb. Nie rzucać nimi bezmyślnie i nie w ludzi, których mam najbliżej siebie. Bywam częściej spokojniejsza, choć ciągle Pandemonium to mój azyl. Pamiętam, jak trudno było Ci znieść ten zamęt. Nie obwiniam Cię za to, choć z początku złość rozbijała mnie w drobny mak. Surowa kara, mój drogi za bycie szulerem przeciwko Wszechświatowi. Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo oszukałam los dopisując zaledwie kilka akapitów więcej do tej historii. Byłam tylko głupia, choć zdawało mi się, że kocham, ale przeniosłam dla nas kilka gór. Sądziłam, że poznałeś mnie w złym momencie, ale myliłam się, nie wymyśliłabym lepszego. Sądziłam, że byłam kimś niewystarczająco dobrym, ale nawet w swoich słabościach byłam kimś za dobrym. I to zabawne, bo widzę jak to czytasz i zastanawiasz się, jak bardzo muszę być poza swoim umysłem, by pisać takie herezje, choć jedynym szaleństwem w tym wszystkim było przemierzanie oceanów dla kogoś, kto nie przeskoczyłby dla mnie nawet kałuży. 
Nawet nie wiesz, jak bardzo uratowałeś moje życie odchodząc z niego na dobre.



// now it's my time to depart and i just had a change of heart //
The 1975 - A Change Of Heart

czwartek, 25 lutego 2016

Drażnią mnie nachalne dźwięki, mów do mnie łagodniej, jeśli chcesz bym Cię słuchała. Twoje słowa nie są ostrożne, a ja chciałabym Cię zapytać, kiedy to wszystko w Tobie ewoluowało, ale spodziewam się, że dźgniesz mnie sarkazmem, który nawet mnie i moje usta zmieni w posąg. Kimkolwiek teraz nie jesteś lub nie próbujesz być - widzę w Twoich oczach to, co zawsze, nie dam się więc ogłupić pustym słowom. Zmieniasz się, dojrzewasz, ale nie każ mi kopać w Tobie milowych dziur, by znaleźć to, co uwielbiałam najbardziej. Bo im głębiej poznaję ludzi, tym gorzej mi, że wszystkim tak daleko do Ciebie. Nie zabieraj mi tego. 


//  The 1975 - Somebody Else //

środa, 24 lutego 2016

Skrajności towarzyszą mi przez całe moje życie i już dawno porzuciłam nadzieję na to, że odnajdę w nich złoty środek. Wszystkie uczucia, które tlą się we mnie stąpają po cienkiej linie, nie ma w tym nic zaskakującego, moje serce ma nietypową manierę rozbijania się na kawałki z błahych powodów, dla próżnych istnień. Na szczęście czas jego rekonwalescencji to mgnienie oka. Na szczęście, a może na pech, bo w tym całym pustostanie uczuć od dawna nie stać mnie na choćby dwuwersową mowę wiązaną. Skrajności. Nie wymknie mi się nic spod palców, jeśli ktoś nie rozerwie mnie na strzępy lub nie stanie się moim słońcem. 
Od dawna jestem przecież spójną całością, od dawna nie widziałam słońca. 
Puste kartki w czarnym notesie po dacie mojej ostatniej, zamierzchłej śmierci, którą ledwo bym dziś pamiętała, gdyby nie kilka białych i lirycznych wersów. 




// Wet - All The Ways //

poniedziałek, 22 lutego 2016



Kąsają mnie niedopowiedzenia. Wszystkie moje miłostki stają się zakurzoną i pełną pajęczyn piwnicą na dnie mojego serca. Boję się ciemności, toteż rzadko zapuszczam się tam na wędrówki. To nie jest najbezpieczniejsze miejsce, jeszcze spadłoby mi coś na głowę, jeszcze spróchniałe schody ugięłyby się pod moim ostrożnym krokiem. Najpewniej mi tu, gdzie jestem. Trzy metry nad lękiem i nadgniłymi pudłami wspomnień. Oby czas nie był dla nich równie łaskawy, jak nie jest dla moich snów, oby szybko obróciły się w proch, oby nie pozostał po nich choćby jeden obraz w mojej pamięci. Tylko nie myśl, że żałuję tych klęsk i rozczarowań. Przed nimi było jasne niebo, ale co po nim musi bezpowrotnie zginąć, bo moja masochistyczna natura rozdrapie te blizny nieraz w najgorszej godzinie, w najlżejszy spokój. 




// The 1975 - You //

piątek, 19 lutego 2016

Patrzyłam na niego w ciszy. Czwarta lampka wina przepłynęła przez korytarz mojego gardła i zaczęło mi szumieć w głowie. To nie był dobry znak - alkohol czynił ze mnie rozhisteryzowaną wariatkę z nożem w dłoni lub przesadnie romantyczną dziewczynkę, która najpewniej wkradłaby mu się w nocy pod kołdrę i tuliła prawdopodobnie dusząc. Obie opcje mogły zamienić mnie w ostatnie z moich twarzy, jakie miałam ochotę mu przedstawiać. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy obnażył się przede mną, kiedy pokazał mi wszystkie odcienie czerni, które władają jego sercem i które toczą w nim nierówne walki. 
Bałam się mówić cokolwiek o sobie. Wiem kim jestem. Wiem, że przybrałabym w jego oczach postać demona i nie byłoby sposobu, by widział we mnie to, co chcę by zobaczył. Nie jestem kimś, o kim można słuchać spokojnie, nie jestem historią, która umili mu wieczór przy winie. Znamy się zaledwie chwilę, lecz wystarczająco długo, bo jedna krucha myśl o nim wstrzymała drżenie moich rąk, by biło mi serce, jakby wciąż żyło.


// Mandy Moore - It's Gonna Be Love //
zabawne, że wysyłasz mi piosenki, które znam i kocham od dawna.

niedziela, 24 stycznia 2016

Wiem, jak to pamiętasz. Jestem czarnym atramentem wylanym na jednej kartce w książce Twojego życia. 
Ty jesteś smołą, w której moja książka utonęła. Masz wspomnienia o mnie, ale to wspomnienia o kimś, kto już nie istnieje. Żałuj, że nie poznałeś mnie teraz, rozkruszyłabym Twoje serce. Choć nie jestem pewna, czy wciąż je masz. Czy kiedykolwiek je miałeś.

Zawsze, gdy kleję tu te kilka słów modlę się, by niewłaściwym ludziom przez myśl nie przeszło, że choćby kropka może być tutaj pisana z myślą o nich. Bo jestem pewna, że właściwym nie przejdzie.

// Ludovico Einaudi - I Giorni.mp3 // 

sobota, 16 stycznia 2016

Mam wciąż w głowie piosenkę z przed kilku dni. Przyśniła mi się.  Była piękna, była smutna, brzmiała żałobnie, a gdybym mogła nadać jej postać fizyczną byłaby suchymi różami z mojego notatnika tuż przy dacie, w której umarliśmy w sobie nawzajem. Byłeś tam. Jesteś królem moich snów, a sam wiesz, jakich obrazów najwięcej odtwarza się za ścianą moich powiek. Nie możesz być więc dumny. 
Mogłabym Cię teraz potrzebować, ale przypomniałam sobie, że to iluzja serca, które czasem jeszcze o Tobie pamięta. Nic więcej, nic mniej. Niemy krzyk wspomnień, w których Cię doglądam, w których jeszcze nie wiem, że jesteś moim ślepym końcem, drogą, u której kresu czeka mnie przepaść. Przepaść, która stała się moim domem, w której bez Ciebie jest cicho i bezpiecznie. Już nie muszę topić się w strachu, że czyjaś niemiłość wyrwie mi serce, wystudzi ciało i zniknie na dobre. Mam to za sobą. 


// love is the funeral of hearts //

czwartek, 7 stycznia 2016

Trochę mnie bolisz. To chyba jedyny powód, dla którego nie mam wstydu sama przed sobą, by konać z Twojego powodu. Jesteś gwoździem w mojej dłoni i koroną cierniowa nad moja głowa. Jestes uosobieniem demonów, które zabijają sie we mnie, by wskrzeszać sie raz po raz i od nowa kraść mi ostatki sił. 
To na nic, syzyfowa praca, nie nauczę sie, nie zrozumiem, ze jestes niczym więcej niż trucizna i wojna, ktorej nie mam prawa nigdy wygrać. I prosze - nie mow mi, ze Twoje serce jest moje i to ja jestem w nim kula, bo wypruwam sobie żyły i szukam sensu tam, gdzie Ty bawisz sie i budujesz chaos. Zaczyna byc klarowne, jak wiele mnie bez Ciebie, jak mało mnie przy Tobie. Wybiore zatem ludzi, przy ktorych czuje sie jakbym była spójna całością. 


//