Przez cały ten czas, kiedy byłam tu nieobecna zapełniłam słowami stos zeszytów. Dzięki Bogu, że zapisuję to wszystko, bo jest tyle pięknych rzeczy, o których z pewnością szybko bym zapomniała. Nie dlatego, że są mało istotne, a dlatego, że jest ich nieskończenie wiele. A tu pstryk - magia! Otwieram dziennik i myślę sobie 'jak wspaniale to pamiętać!'. Mimo że tak czy siak - większość tych słów ma niekoniecznie słodki wydźwięk.
xx.10.2016
- Kiedy wyszłaś na papierosa od razu po przyjeździe na miejsce przyszedł do mnie O.
- No dobrze mamo i co? - zapytałam, ale właściwie jakoś mnie to nie interesowało.
- Mówił tylko o tym, jak wielkie wrażenie na nim zrobiłaś! - mama się śmiała, a ja nie kryłam zdziwienia.
- Ja? Zamieniłam z nim wtedy może dwa słowa.
- Ty, ty. Mówił, że zupełnie nie wie o co chodzi, że w ogóle tego nie rozumie, bo przecież masz male cycki i nie za wielki tyłek, a mimo to jest w tobie coś, czemu nie da się oprzeć.
- Takie rzeczy opowiadać mojej matce? - śmiałam się w głos, ale przecież nie powinnam być zaskoczona, u nas wszyscy zawsze mają na języku to, co na myśli. - I co mu odpowiedziałaś, matko!?
- Prawdę, dziecko. Żeby zapomniał, bo jesteś modliszką. Małym babskim Casanovą. - niby śmichy chichy, ale wiemy jak jest.
Całe szczęście, że powiedziała mi to na drugi dzień. Spędziliśmy kilka godzin w nocy na górce obserwując z niej małą malowniczą wieś, pijąc drinki i paląc papierosa za papierosem. Rozmawiając o bzdurach i nie bzdurach. Gdybym wiedziała to zanim zamieniliśmy więcej słów najpewniej w ogóle nie byłoby okazji, by otworzyć usta.
Pewnie nie zapamiętałabym tego.
***