Czuję się ostatnio bardzo dobrze, damn, już sama nie wiem, czy to źle. Nie mam ochoty dzisiaj na zbędne filozofowanie, jest we mnie teraz dużo prostych i łatwych do zdefiniowania uczuć. Przypomniałam sobie mój stary dekalog, chcę się go znowu trzymać.
Tym razem nie zbłądzę, to nic, że znowu zaczęłam się przywiązywać, to nic, że go lubię, mam nadzieję, że szybko okaże się idiotą.
Potrzebuję teraz tylko dziesięciu litrów kawy, mojej ulubionej ławki i rozgwieżdżonego nieba.
Wcale Łukasz nie przyjechał do mnie dzisiaj w swojej seksownej piżamce, wcaaaale. I wcale nie zrobiłam mu trzech kaw, do których dorzuciłam kawałek szynki, coby miała lepszy posmaczek, hahaha. I tak mnie kochasz. <3 A za dwa dni mój półmetek, już czuję, co ze mną będzie, muszę sobie odbić mój dotychczasowy odwyk. Stwierdziłam, że nie będę się zmieniać dla nikogo, jak mogłam w ogóle chcieć nawet przez chwilę? To abstrakcja. Jestem sobą właśnie teraz, stylowo mając wszystko gdzieś. I tak właśnie jest okej. Nie pasi? Nara szpara, jest tyle ludzi na świecie.
Prosto dzisiaj, więc nie musisz się niczego domyślać, fajnie.