sobota, 30 kwietnia 2011

MANGO TREE

I have fun, it's ok, but it can't be ok.

wtorek, 26 kwietnia 2011

LAKE OF FIRE

Alkohol to dobra alternatywa na chwilę. Potem znieczulenie mija i ból wraca, czasami z jeszcze większą siłą. Nie wiem, co się dzieje, mam zamglone oczy, gnijący mózg. Jest w porządku, jak miało być, przynajmniej pozornie. Może niepotrzebnie marudzę, może niepokoję się na zapas. A może rzeczywiście stałam się sentymentalna. Nie, nie chodzi o uczucia, one już dawno zniknęły w próżniowym pojemniku.
I miałam dzisiaj cudowny sen, jeden z najpiękniejszych. Ciemna noc, plaża, w uszach jedynie szum morza i cichy oddech. Ręka na mojej ręce, przemierzająca wolny spacer od najdłuższego palca do ramienia.
"Szkoda, że to ci się tylko śni. "

Policzę do dziesięciu i wreszcie wybuchnę. To prawie, jak się dusić, kiedy nie ma się odwagi mówić o tym, co się czuje.

To takie głupie, wyjebcie mnie w kosmos.
Idę spać.

wtorek, 19 kwietnia 2011

WIATRACZEK

Zwyczajny dzień, trochę więcej słońca w źrenicach, martwy pies na poboczu i stojące nad nim dzieci. Pytające wyrazy twarzy, sennie, jednak ciągle bez snu, jak gdyby w oczekiwaniu na uzdrowicielski cud, ale cisza dudni tutaj, próbując zabić, co jeszcze drga.
Żałuję, że nie ukradłam Mu w porę rąk. Przyszyłabym je do swojej twarzy, podając tym samym dożywotnie znieczulenie lękom i tęsknotom. Odbywam wędrówki między brzegami pustych fotografii, bezwonne zapachy na mnie, bezdźwięczne głosy wokół.
Czuję. Czuję, jak tracę ten zwyczajny dzień, jak obmywa ze mnie kurz wspomnienie za wspomnieniem. Pamięć niezbyt przychylna, a zgubiłam korektor do niewygodnych myśli.


♪ Artur Rojek - Wiatraczek.


Środek ze szkła.
Pamiętam dni,
gdy szukałam cię w odbiciu szyb.



Trafnie na dzisiaj.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

ALL THE SAME TO ME

Próbuję zachować nienaturalną czystość, zawieszam aureolę nad swoją głową, gloryfikuję się, oszukuję. Nie wiem, czy zmieniło się cokolwiek od tamtej pory, przeminęło kilka pór roku, zdechł jeden kot, ale jest następny. I wyeliminowałam całkowicie zbędny balast lęków, jestem pewna, że statek nie zatonie, mimo że zamiast sterować wolę bezczynnie leżeć, patrzeć w górę i obserwować jak dzień zamienia się z nocą i wypuszczać z płuc papierosowy dym, z którego złudnie tworzę nowe chmury. Przejeżdżam palcem po niebie, wydaje mi się, że mam nad nim władzę, jestem królową świata.


Osad ze wszystkich dni zaprzeszłych,
gnije we wnęce mojej czaszki.

I gdyby żołądek skurczył się bardziej
z powodu znajomej ciąży albo zaparcia,

nie zapamiętałabym cię.

A może to z powodu snu,
rzadkiego jak szarozielony księżyc,
z powodu jedzenia
pożywnego, jak fiolet liści,
to właśnie z tych powodów.

I w kilku śmiertelnych
jardach trawy,
w kilku gwiazdach na niebie i w czubkach drzew.

Przyszłość przepadła wczoraj
tak łatwo, tak nieodwracalnie,
jak tenisowa piłka o zmierzchu.



Pamiętam o wszystkim. Każdy pieprzony szczegół mieszka we mnie i żyje swoim życiem, drga i pachnie wiosną.

sobota, 16 kwietnia 2011

Przed chwilą wróciłam z meczu, SKRA wygrała! Strasznie się cieszę! Jakby tego było mało Mariusz Wlazły wleciał na mnie, hahahaah, NIEŹLE!
A teraz czekam na Łukasię i będziemy chlać w trójkę, o. Miły wieczór się zapowiada, trzeba wszystko oblać.
I DAJĘ RADĘ Z MATMY! 5 - godzinna nauka z Agatą nie poszła na marne.
Juhuhuhuhuuhhuuhuh, kocham życie. I Winiara. On mnie też, to cześć.

czwartek, 14 kwietnia 2011

FILMOWA MIŁOŚĆ

Pokrzywione myśli w głowie mej,
bardzo chory dzień.
Ostatni raz biorę pigułki przed snem.
Pamiętam noc,
czułam mój perwersyjny lęk,
wyjęłam broń, strzeliłam sobie w łeb.

Filmowa miłość, fikcyjna zdrada -
- morderczy środek na mój mózg, na mój ból, na mój wzrok, na mój słuch.



Trzymam świat na sznurku, bawię się nim. Komfortowo, czuję zdrowy ład.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

BEAUTIFUL MESS INSIDE

Mylę się w spontanicznych definicjach i ciągle za mało mam cyfr na zegarze w ciągu doby. 24 - głupia, mała liczba. Ale twardnieję, zasycham, to nawet pocieszające. Biorę kilka głębokich oddechów, dzisiejsza noc jest zwiastunem jutrzejszego dnia, dobrze się przygotuję, tym razem nie spieprzę żadnej części rytuału. Korzenie w jałowej ziemi, linie papilarne odbite na mokrych szybach, zupełnie jak przestępca. Więzień tęskniący do widoków znajdujących się za kratami. Chyba z przedawkowania rutyny wystukuję rytm Twoich zbliżających się kroków. Idziesz w takt kompletnie idiotycznie brzmiącej muzyki, mylisz się, co kilka kroków, potykasz o własne nogi. Lubieżność w moich myślach - namiętność przyrządzona na złych proporcjach, z której nic lepszego nie ma prawa wyjść, kamienie rozbijające szybę oddzielającą nas od nieba. Delikatny lot, jak gdyby rzucałby ktoś w nas kolorową, mdłą pianką. Niewdzięcznie jej unikam, czasami nawet depczę, cicho się śmiejąc z własnych nieudolności, z czarnego komizmu, który jak zawsze mocno trzyma mnie za obie ręce.
Cień na ścianie, nieprzyjemny chłód włóczący się po skórze, zagryzione wargi do czerwonej szminki.

środa, 6 kwietnia 2011

MOTYLE

W mojej szafie dusze wiszą na wieszakach. Ubieram je na podobieństwo świtu, na kształt kropel rosy. Gorzki stukot skrzydeł ptaka, na próbie lotu. W mojej szafie mieszkają dusze motyli, uwięzionych w niewielkim słoiku przez małego chłopca. Nie mówią, nie drgają, ich ciała schną w zakładkach książki o samolotach.

wtorek, 5 kwietnia 2011

SINIEC

Kolor zbiega się w jedno miejsce, blady fiolet.
Reszta ciała odsączona,
Ma kolor perły.

Morze wciska się morderczo
W kanał skały,
Jedna dziura - a wszystkiego centrum.

Rozmiaru muchy,
Stygmat przeznaczenia
Zsuwa się po ścianie.

Zamyka się serce,
Ustępuje morze,
Na lustrach zasłony.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

FAR FAR

Podsumowując wczorajszy wieczór i noc, ognisko i domek na drzewie, było idealnie. Nie zabrakło nikogo, uwielbiam Was, Nas razem. To coś wspaniałego mieć przy sobie przyjaciół, kogoś, kto po prostu jest, bez względu na wszystko, kocham Was!

Próbowałam przestać z całych sił, sączyłam usta we wrzątku, chcąc zapomnieć o tym, co było głównym składnikiem fundamentu mojego życia. Utracone piękno nie wraca pod krystaliczną postacią, odbija się od krzywych luster wokół moich oczu. Czasami odnoszę wrażenie, że urodziłam się niepierwszy raz, czytam wiersze, które mówią mi, że już tu byłam, że to dzieje się od nowa, zabawne. Jak historia Prometeusza.
Za dużo przypadkowości, wszystko przypomina mi o tamtym czasie. W mojej głowie znowu wybuchają pożary, płoną myśli, tysiące niedobranych, roztrzaskanych myśli.

Dzisiaj,
dzisiaj nie będę
rozczarowana moimi dwunastoma egzaminatorami w czerni.
Lub zaciskała pięści
na drwiny wiatru.