piątek, 12 maja 2017

Rozgryzasz moją niewinność, a ja modlę się o deszcz wewnątrz lawy. Ta miłość jest przecież spóźniona o całe wieki, ze mnie został już popiół, umknę Twoim palcom i oczy nie zdążą mnie złapać w porę, by uwierzyć, że naprawdę byłam. Boję się. Moje wylęknione kości padną Ci do stóp i dygocąc zagrają wszystkie melodie, które mruczałeś mi do ucha przed snem. Pomyślisz, że to z zimna. Nie spodziewasz się, że słabnę pozwalając niepokojom rzucać się na ziemię. I dobrze kochany, nie musisz widzieć piekieł, jakie mnie pochłaniają, tak długo jak trzymasz mnie za rękę. Tak długo, jak sam jesteś bezpieczny. 


grafika art, black and white, and black

//